Skip to main content

Bouillabaisse

Podczas jesienno – zimowych, krótkich dni rozgrzewające zupy ze względu na swoje odżywcze wartości są niezastąpione. Mając zatem na uwadze listopadowy ziąb za oknem, postanowiłam ugotować całkiem spory gar zupy rybnej. W doborze składników sugerowałam się francuską zupą rybną o nazwie Bouillabaisse. Znana jest z tego, iż najpierw się ją gotuje a następnie odcedza. Do przyrządzenia tej zupy wykorzystałam kilka gatunków ryb morskich (filet z halibuta, dorsza i łososia), pomidory, koper włoski i pęczek włoszczyzny. W pierwszej kolejności przygotowałam wywar na bazie wymienionych warzyw oraz rybich łbów. Następnie do odcedzonego wywaru dorzuciłam filety rybne oraz owoce morza. Doprawiłam ziarenkami pieprzu i odrobiną szafranu. W smaku wyszła bardzo szlachetna, ale dość intensywna. Uprzedzam –  przy jej gotowaniu polecam wcześniej otworzyć okna, w celu uniknięcia aromatu rybnego w całym domu ;-) 

Skład:

200 g – 500 g świeżych owoców morza (małże, krewetki, kalmary) dostępne w halach MAKRO

ok. 1,5 kg filetów rybnych (dorsz, halibut, łosoś)

szczypta szafranu

1/2 kieliszka białego wina

wywar rybny: 0,5 kg pomidorów

2-3 ząbki czosnku

1 koper włoski

1 pęczek włoszczyzny

2 średnie cebule

2 rybie łby

kilka ziarenek pieprzu

oliwa z oliwek

sól morska

do podania: grzanki z masłem i pietruszką

A oto jak to zrobić:

1. W pierwszej kolejności przygotowujemy wywar: w dużym garnku o grubym dnie podsmażamy na oliwie posiekaną cebulę z czosnkiem, dodajemy posiekany koper włoski, kawałki pomidorów obranych ze skórki oraz pokrojony por. Szklimy. Następnie dodajemy obraną marchewkę, kawałki selera i dusimy ok. 8-10 minut. Zalewamy wodą (ok. 2-2,5 litra wody), dodajemy rybie łby, ziarenka pieprzu, szczyptę soli, szczyptę szafranu i gotujemy ok. 15-18 minut. Powstały wywar odcedzamy.

2. Do odcedzonego wywaru dolewamy wino i dodajemy kawałki filetów rybnych (bez ości). Gotujemy kolejne 15 minut. Następnie dorzucamy wszystkie owoce morza (małże, ośmiorniczki, krewetki) i gotujemy kolejne 10-15 minut. Doprawiamy wg własnego uzanania. Gotową zupę bouillabaisse podajemy z posiekaną pietruszką, kawałkiem cytryny i grzankami.

Komentarz: Dzisiejszy przepis jest moją modyfikacją francuskiej zupy Bouillabaisse. Małże które dodałam na końcu przygotowywania zupy, wcześniej zalałam zimną wodą, a następnie podgotowałam 6-8 minut (prawdopodobnie zabieg ten nie jest potrzebny, tym bardziej, że po wrzuceniu owoców morza podaję w przepisie, iż jeszcze gotuję je kilka minut. Mając jednak pewne nie najlepsze doświadczenie z małżami, wolę je wcześniej podgotować w odzielnym garnku i dopiero później dorzucić bezpośrednio do zupy).Ta małża która się nie otworzyła, powinna zostać natychmiast wyrzucona.

Zapraszam również na mój profil na Instagramie

29 Odpowiedzi do “Bouillabaisse”

  1. Kochana! Mieszkasz nad morzem, ale zamiast iść na zakupy do rybaka w porcie, kupujesz w Makro? A gdzie idea slow food? Kupuj od lokalsów. Rozumiem, że o kalmary i krewetki w Bałtyku raczej trudno, ale dorsze i śledzie chyba nadal w nim pływają? A zdjęcia jak zwykle urocze. Bez ironii. Pozdrawiam

    • Droga Kamilo! Jestem pierwsza do kupowania od ,,lokalsów”, a ryby szczególnie lubię kupować w moim kochanym Orłowie, prosto od rybaków. Niestety nie zawsze są połowy, a  dorsza czy sandacza – świeżego, praktycznie zawsze mogę dostać w Makro. Z kolei w kwestii owoców morza, gdzie ich świeżość jest szczególnie ważna, to wolę nie ryzykować i tylko tam kupować (szczególnie kiedy zna się terminy świeżych dostaw). Pozdrawiam ciepło! Zosia

       

      • Ja też zawsze polegałam na Makro. Uwielbiam sushi dlatego o świeżą rybę bardzo się starałam, niestety od jednej mało dyskretnej pracownicy ww. sklepu, dowiedziałam się że np. poniedziałkowa świeża dostawa wcale nie jest wykładana i tak naprawdę cały czas kupujemy ryby z poprzedniej dostawy.

  2. Zosiu wczoraj kupiłam Twoją książkę. Jestem zachwycona! Przepiękne zdjęcia, bardzo fajne przepisy, super, że są podzielone na pory roku, na pewno będę się tym podziałem sugerowała przy wybieraniu potraw i te wspaniałe wstępy przed każdym działem. Masz talent nie tylko do gotowania ale i do pisania.:) Także nie denerwuj się, książka Ci się udała.:)
    Musisz koniecznie pomyśleć o drugiej i o trzeciej…
    Pozdrawiam serdecznie. Stała czytelniczka.:)

    • Dziękuję bardzo za ciepłe słowa! To dla mnie ogromnie dużo znaczy :-) Uściski z Trójmiasta!

  3. O mamuniu, to nie na moje siły! Ani do zrobienia, ani do jedzenia, ja się nie nadaję. Brrr! Podziwiam wszystkich przygotowujących i jedzących owoce morza.

  4. Zosiu przepis świetny, ale te jedzenie zupy razem z nieobrobionymi owocami morza wydaje mi się dość trudne :-)

  5. A Twoja córcia je owoce morza, ja mimo swojego wieku (dość sporego;) nie moge sie przekonać ;p

  6. Oglądając wpis przebiegły mi po plecach 3 dreszcze. Raz , że nie mogę się przemóc do jedzenia owoców morza, a dwa to Makro…zakuło w oczy. Ten trzeci z rozkoszy – podziwiam Twój kunszt fotograficzny, piękna kompozycja i umiejętne wykorzystanie jesiennego niedoświetlenia . Pozdrawiam z Poznania :)

  7. Zosia! Super przepis!! Trudniej o świeże owoce morza gdzie indziej niż własnie w Makro..a ryby to gdzie juz tam wolisz, chyba bardziej ekologicznie kupić przy okazji w Makro niż krążyć po rybakach, bądzmy racjonalne!
    ja już od kilku dobrych miesiecy przymierzam sie do malz i jakos nie moge wywazayc ile trzeba moczyc (bo podobno nasza woda z kranu jest dla nich szkodliwa), na jakim etapie wyrzucac te otwarte itp.
    Ale zupę rybną na łbach uwielbiam, czasem z wywaru robię też pyszne sosy do ryb, idealne z dodatkiem masła i śmietany do łososia lub krewetek. Polecam i pozdrawiam!

  8. Zosiu, kuchnia na zdjęciach to Twoja…? Jestem stałą czytelniczką i kuchnia prezentowana w dzisiejszym poście wydaje się nadzwyczaj ciepła, pokoleniowa i taka w której babcia pierogi od lat lepi…

  9. Brzmi smakowicie! Zdjęcie z małymi ośmiorniczkami na talerzu jest świetne – jak banda małych “obcych” siedzących w jacuzzi ;)

  10. Zosiu, piękny i pyszny post! Zdjęciami kupiłaś mnie całkowicie ;) Chciałam Ci napisać, że z Twojej książki wyczarowałam już dwie rzeczy: babkę ziemniaczaną z cukinią oraz serniczki cytrynowe. Zacnie wszystko wyszło! Pozdrawiam!

    • Ojejjj! Ale super! Dziękuję Ci serdecznie za wiadomość! Serniczki cytrynowe to rozumiem, ale że się skusiłaś na babkę ziemniaczaną?! Jak to mówią ,, szacun ” :-)) Miłego weekendu!

      • Przepis na babkę bardzo przypadł mi do gustu i właśnie cieszę się, że w Twojej książce są też wspaniałe receptury na wytrawne smakołyki ;) Wszystkiego dobrego dla Ciebie! I dziękuję za Twoją miłą odpowiedź!

  11. Przepis wygląda jak ze strasznego filmu. Te zwierzątka martwe z morza na talerzu przyprawiają raczej o dreszcze. Brakuje jeszcze tylko ściętej głowy świnki. To już wolę ogórkową i smakowity jej zapach w całym domu.

  12. ooo a u mnie mazurek cytrynowy juz w lodowce siedzi , jutro probujemy! pozdrawiam Cie Zosiu!

  13. Ośmiorniczki ułożone niemal jak w jacuzzi ;D
    Bardzo ciekawy przepis, trzeba wypróbować!

  14. Czesc Zosiu:) od samego poczatku istnienia twojego bloga zagladam na niego. Sama duzo gotuje i lubie wymyslac swoje wlasne potrawy, wiec niekoniecznie czesto korzystam z twoich przepisow. Jednak robisz tak piekne zdjecia ze od samego zagladania na twoj blog chce sie zjesc monitor:) W twoich postach jest duzo ciepla i wnioskuje ze prywatnie jestes bardzo fajna osoba:) dzis kupilam Twoja ksiazke i niezawiodlam sie – jest piekna, dzieki cudownym zdjeciom ma niepowtarzalny klimat chociaz zaluje ze tak sporo przepisow powtorzylo sie z bloga – liczylam na cos nowego…tak czy siak gratuluje:)

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.