Skip to main content

O przepisie, który wynikł z podpatrywania włoskich receptur

*    *    *

 Zacznę może od tego, że uwielbiam oglądać w sieci pewien rodzaj krótkich filmów z włoskimi recepturami. Z reguły nie mają one jakiś zawrotnych odsłon, kręcone są rozczulająco amatorsko, ale dzięki temu zachowują autentyczną włoską żywiołowość. Nastrojowości dodają wnętrza kuchenne, urządzone w tradycyjnym włoskim stylu z przeważającą ilością wzorzystej ceramiki, z miedzianymi garnkami wiszącymi nad drewnianym stołem jadalnym, z suszonymi pękami ziół i butlami domowej oliwy. Cudowny domowy nastrój, który sprzyja kuchennym biesiadom. I właśnie w jednym z takich nagrań poznałam (to akurat był przepis na klasyk kuchni rzymskiej czyli makaron Cacio e pepe), że Włosi aby uzyskać pewną kremowość, mieszają Grana Padano z wodą pozostałą po gotowaniu makaronu ze spaghetti. Wykorzystałam ten sposób, dodają jeszcze czosnku, pietruszki, skórki cytrynowej i uwaga: pieczony kalafior. Co z tego wynikło, sami oceńcie. Ja zapisuję sobie do moich ulubionych :)

Skład:

(przepis na 3-4 porcje)

ok. 500 g ugotowanego al dente makaronu spaghetti (ważna informacja: nie wylewamy wody po makaronie)

1 duży kalafior

1 pęczek pietruszki

3-4 ząbki czosnku

duża garść tartego parmezanu

starta skórka z 1 cytryny

sól morska i świeżo zmielony pieprz

A oto jak to zrobić:

  1. Kalafior dzielimy na tzw. różyczki, rozkładamy na blaszce, skrapiamy oliwą i pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 200 stopniach C (opcja: góra-dół) przez ok. 12-15 minut. Na rozgrzanej patelni z oliwą podsmażamy delikatnie czosnek. Odstawiamy.
  2. Spaghetti gotujemy w dużym garnku z osoloną wodą. Gdy będzie już al dente, odcedzamy a część wody po gotowaniu odlewamy do kubka.
  3. Dużą garść tartego parmezanu przesypujemy do miseczki, dodajemy ok. 2-3 łyżki wody odlanej po gotowaniu spaghetti. Masę mieszamy do powstania pasty a następnie dodajemy otartą skórkę z cytryny, posiekaną pietruszkę, czosnek i łączymy do wymieszania się składników. Ugotowany makaron mieszamy z powstałą pastą i podpieczonymi kawałkami kalafiora. Całość możemy dodatkowo skropić oliwą i doprawić świeżo zmielonym pieprzem. Podajemy od razu!

Dużą garść tartego parmezanu przesypujemy do miseczki, dodajemy ok. 2-3 łyżki wody odlanej po gotowaniu spaghetti. Masę mieszamy do powstania pasty a następnie dodajemy otartą skórkę z cytryny, posiekaną pietruszkę, czosnek i łączymy do wymieszania się składników.

Ugotowany makaron mieszamy z powstałą pastą i podpieczonymi kawałkami kalafiora.

Całość możemy dodatkowo skropić oliwą i doprawić świeżo zmielonym pieprzem. Podajemy od razu!

14 Odpowiedzi do “O przepisie, który wynikł z podpatrywania włoskich receptur”

  1. Zosiu! Przepis przepisem ale mnie najbardziej interesują Twoje wstępy, którymi się dzielisz. Lubię Twój świat i bardzo Ci za niego dziękuję❤️

  2. Lubię te Twoje wariacje na temat włoskiej kuchni. Bardzo przystępne, zrozumiałe, łatwe w wykonaniu, szybkie. Bardzo mnie to przekonuje. Pewnie też wyląduje w ulubionych, jak wiele Twoich makaronowych przepisów. Jutro jakaś Twoja wariacja z makaronem i tuńczykiem;-) No i kaszka manna w Dniu Dziecka;-) buziaki dla Twoich Pociech:*

    • :-))) kiedyś też tak myślałam, ale podpieczony cudownie pasuje do makaronu! Uściski!

    • Będzie, będzie tylko przygotowuję go dla Was z małymi przerwami :-) więc jeszcze proszę o chwilkę cierpliwości :*

  3. Zosiu droga, cudny klimat na pieknym tarasie po ubieglorocznej przebudowie. Pogoda jednak nie zacheca do tarasowego zycia, sama jeszcze nie przesadzilam wszystkich roslin, a drzewka cytrusowe nadal zimuja we wnetrzu. Wlasnie wczoraj pozostal mi kalofior, wiec mielismy makaron z kalafiorem, wedlug klasycznego neapolitanskiego przepisu – pasta con cavolfiore alla napoletana, bardzo kremowa.
    Bezsprzecznie godne poparcia jest, ze sie uczysz i szukasz inspiracji u zrodel, u wloskich gospodyn domowych, ktorych sztuka gotowania jest mistrzowska. Moj wloski wujek gotowal tak fantastycznie jak pare gospodyn razem wzietych.
    Ale Zosiu, samo podpatrywanie nawet do interpretacji, wariacji na temat nie wystarcza, bo najwazniejsze pozostaje zrozumienie istoty wloskiej kuchnii, zdecydowanie odmiennej od polskiej. Laczenie odpowiednich produktow w odpowiedni sposob w celu wydobycia sedna ich smaku. Pozwole sobie na pare podpowiedzi, najlepiej zapomniec o wlasnej milosci do piekarnika, ale zawsze pamietac, ze mniej znaczy wiecej. Dobierac rodzaj makaronu odpowiednio do sosu – wskazowka zawsze pozostaje sposob spozywania jedynie za pomoca widelca bez krojenia, jak rowniez odpowiedniego rodzaju sera – nie zawsze grana padano, parmigiano reggiano, ale jak w przypadku cacio e pepe, carbonary czy wlasnie pasta con cavolfiore koniecznie peccorino.
    Sos jest glownym aktorem potrawy, a makaron jedynie scenografia. Sos powstaje w trakcie, czesto wspolnie z gotowaniem makaronu. Stara sztuczka dodawania wody z gotowania makaronu do sosu, to wlasnie tworzenie synergii pomiedzy skladnikami potrawy. W twojej kreacji Zosiu, brak wlasnie tej synergii, wzajemnego oddzialywania i wspolgrania skladnikow ze soba. Pasta con cavolfiore lub cacio e pepe przyrzadzane sa we wspolnej synergii, czesto od poczatku, albo na pozniejszym etapie gotowania, w momencie kiedy skladniki sie lacza ze soba, a nie jedynie zostana wymieszane przed podaniem. Zwlaszcza do pasty con cavolfiore mozna, wrecz nalezy uzyc wszystkie resztki rozych krotkich makaronow, wykreowac wlasna pasta mista.
    Mam nadzieje, ze moje male podpowiedzi beda ci troche pomocne Zosiu, w nauce i zrozumieniu tajnikow drugiej po chinskiej, najlepszej kuchnii swiata, jak nieskromnie twierdza Wlosi, Duzo i duzych sukcesow. Usmiechy w strone wytrwale studiujacych :) :) :)
    PS jakos smutno, pozostaja jedynie wspomninia i zdjecia. The Floating Piers – Christo – Lago di Iseo (provincia di Brescia). Sztuka realizycji niemozliwych wizji mozliwymi.
    PPS dla milosnikow Wenecji ciekawy artykul w DF na GW.

    • Czytam Pani komentarze i nasuwa się jedna, natrętna myśl- jeśli już uważa się Pani za taką specjalistkę, to proszę pamiętać, że .kuchni’ nie piszemy przez dwa ‘i’ na końcu. To kłuje w oczy zdecydowanie bardziej, niż fakt, że Zosia na swój sposób (i to bardzo fajny) interpretuje włoską kuchnię.

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.