Skip to main content

DAILY FOOD DIARY

W końcu przyszło upragnione lato. W powietrzu unosi się zapach jaśminu z ogrodu, ręce mamy czerwone od truskawek, a po czereśnie trzeba się wspinać — jak dawniej, z dziecięcą radością. Pomimo wszystkich wyzwań, które przyniósł czerwiec — a było ich naprawdę całkiem sporo, o czym mam nadzieję dowiecie się jesienią — najbardziej cieszą mnie te proste, ciche chwile z moimi dziećmi. Patrzę, jak ich świat się rozwija, jak rosną nie tylko w centymetrach, ale i w marzeniach, pytaniach, śmiechu. Przed nami kolejne małe, zwyczajne wyzwania — te, z których przecież utkane jest całe nasze życie. I w tej zwyczajności jest coś najpiękniejszego.

Ostatnio łapię się również na tym, że coraz mniej jest rzeczy stałych — wszystko wokół się zmienia, przyspiesza, ulatuje, zanim zdążę się zatrzymać. Tym bardziej, jeśli już coś ma w sobie rytm, powtarzalność, jakąś cichą trwałość, to chcę to pielęgnować. Choćby ten prosty cykl zdjęciowy daily food diary — codzienny zapis chwil, smaków, detali. Może niepozorny, ale dla mnie to coś więcej niż tylko zdjęcia jedzenia..

Skandynawskie lato, czyli początki czerwca były bardzo chłodne.

Czerwcowe noce za krótkie na sen, czyli espresso po godzinie 18:00, to ja rozumiem!

Zdjęcie z cyklu: zabierz dzieciom telefony i pokaż im, co robiłeś w dzieciństwie! To było urocze popołudnie :)

Nieważne, że skończyłam kurs w szkole Le Cordon Bleu. Moi domownicy i tak najczęściej proszą o tartę cytrynową :-)

Przed planowanym wyjazdem.

Ach, taka piękna architektura może oznaczać tylko jedno. Bonjour, Paris!

Gdy myślami powracam do mojej wymarzonej piekarni, właśnie tak wyglądałaby jej witryna. Zajrzelibyście do mnie?

Każdy kąt skrywa historię, czyli wejście do ogrodów Palais – Royal Garden.

Pocztówka z wydarzenia z wymarzonym nastoletnim towarzystwem. Roland Garros.

Tenis jest piękny, bo jest czysty. Jesteś sam z rakietą, piłką. I tylko jedno pytanie – czy masz w sobie tyle serca i siły, by walczyć dalej? Gdy siedziałam z Hanusią razem na trybunach, patrząc, jak zawodnicy walczą o każdy punkt, widziałam w jej oczach nie tylko zachwyt, ale też zrozumienie. Zrozumienie, że prawdziwa siła nie leży w jednym zwycięstwie, ale w tysiącach godzin, które do niego prowadzą. Roland Garros, ze swoim mottem „La victoire appartient au plus acharné” – Zwycięstwo należy do najbardziej wytrwałego – stał się dla nas nie tylko sceną wielkiego sportu, ale także miejscem cichej lekcji życia… że nic naprawdę wartościowego nie przychodzi łatwo, że wytrwałość, cierpliwość i wiara w siebie są większe niż talent i szybki sukces. I że droga – choć czasem trudna – jest sama w sobie najpiękniejszą nagrodą. To była nasza mała opowieść o sile, która nie krzyczy – tylko trwa. I może właśnie w takich chwilach rodzi się coś, co zostaje z nami na zawsze.

W takim towarzystwie sportowe emocje jeszcze bardziej przejmują, czyli nasza trójmiejska delegacja.

Chłonę resztki sportowych emocji i zabieram je do siebie na sopockie korty tenisowe.

Tarta z truskawkami – prawie jak z mojego przepisu.

Dzień dobry, ja tylko sprawdzam, czy adresy z książki wciąż aktualne.

Chleb i masło. Definicja udanej kolacji?

Wchodząc do Musée de l’Orangerie, świat na chwilę cichnie. Zostawiasz za sobą zgiełk Paryża, a w owalnych salach, czekają nenufary Moneta. Nie są tylko obrazami. Monet nie maluje tylko roślin. Maluje ciszę. Spokój duszy. Tęsknotę za czymś, czego nie da się nazwać – ale co wszyscy kiedyś czuliśmy.

Popołudnie z Hockneyem, ale w pierwszych chwilach to architektura najbardziej zachwyca. Fundacja Louis Vuitton to nie tylko budynek – to opowieść o marzeniu zaklętym w szkle i świetle. Frank Gehry nie stworzył tu po prostu muzeum. Zbudował emocję. Coś między chmurą a rzeźbą. Inspirował się światłem paryskiego nieba, wodą, która odbija rzeczywistość, i ruchem – tym nieuchwytnym drgnięciem, które towarzyszy każdemu aktowi twórczemu. I rzeczywiście – gdy stoisz pod tymi szklanymi żaglami, masz wrażenie, że wszystko wokół zaczyna płynąć: architektura, powietrze, Twoje myśli.

Nasz stolik w Brasserie L’ Europeen na 15 osób – dobrze, że wcześniej mądra głowa dokonała rezerwacji. Uściski dla mojej zapobiegliwej bratowej :*

Pakując książkę na wyjazd nie spodziewałam się, że oddam ją w tak cudowne ręce.

Paryż po północy, a ja podpisuję książkę. Trochę, jak we śnie.

Zachwyca za każdym razem.

Miło tu wracać ze swoim przewodnikiem. PARIS. BRUNCH | TRAVEL

Brasserie Au Pied de Cochon, tuż koło mojego ukochanego sklepu z akcesoriami kuchennymi Dehillerin

Czyżby nowy sposób częstowania gości?

Ulubione paryskie kąty, czyli Biblioteka przy rue de Richelieu – zapiszcie sobie koniecznie ten adres i odwiedźcie to miejsce. Prawdziwa perełka dla miłośników historii, sztuki i literatury. Ukryta w samym sercu miasta, wśród eleganckich paryskich kamienic, kryje w sobie jedne z najcenniejszych skarbów francuskiego dziedzictwa – rękopisy, mapy, ryciny, monety i dzieła sięgające wieków wstecz. Po niedawnej renowacji olśniewa połączeniem klasycznej architektury z nowoczesnym designem. Idealne na kulturalną przerwę od zgiełku miasta – inspirujące, majestatyczne i zupełnie wyjątkowe.

Oba zdjęcia z dedykacją dla mojej Mamy.

Z lewej strony doszukałam się naszego przodka, którego książkę znalazłam podczas krótkich odwiedzin w Narodowej Bibliotece (rue de Richelieu), a na drugim moja Hanusia. Patrząc na to zdjęcie nie mogę uwierzyć, jak ten czas szybko biegnie.

 

Trzy dni w cudownym dziewczęcym towarzystwie. Paryż zawsze potrafi inspirować.

Z jednej strony remont i gdyby nie to śniadanie to poddałabym się już przy pierwszej wizycie w sklepie budowlanym.

Czerwcowy ,,look” na przywołanie lata (wszystkie szczegóły w tym nagraniu)

Hanusia z lewej strony, ja z prawej. Obie próbujemy realizować nasze wakacyjne plany sportowe. Hania w Sopocie, a ja w naszym Orłowie Baltic Pilates.

Tymczasem w drodze do pięknego miejsca..

Restauracja MDWA w Gdańsku to prawdziwa uczta dla zmysłów – miejsce, gdzie kulinarna sztuka spotyka się z nowoczesnym designem i atmosferą pełną twórczej energii. To nie jest zwykła kolacja – to kulinarna podróż, która zaskakuje na każdym kroku. Jeśli szukasz czegoś wyjątkowego w Gdańsku – MDWA zdecydowanie powinna znaleźć się na Twojej liście.

Pod kierunkiem szefa kuchni Dominika Karpika, każde danie to małe dzieło sztuki – zaskakujące połączenia smaków, lokalne składniki i prezentacja, która zachwyca oko i podniebienie. Wnętrze przypomina nowoczesną galerię sztuki – jest elegancko, ale bez nadęcia, idealne na romantyczny wieczór, wyjątkowe wyjście lub po prostu… niezapomniane doświadczenie. Restauracja działa tylko w piątki i soboty w godzinach 18:00–23:00, więc warto wcześniej zarezerwować miejsce.

 MDWA to nie tylko jedzenie, to całość doznań, gdzie oglądamy obrazy, słyszymy historie autorów, poznajemy inspiracje i techniki…

Fine dining nabiera prawdziwego znaczenia zjawisko, a kuchnia spotyka się z filozofią.

 

Teraz zaczynam rozumieć filozofię marki MIELE „once a Miele, always a Miele”

„Mamo, możemy ustalić, że ja wygrałem?”

Moment, w którym dojrzewasz do zmiany rakiety.

Zakątek szczęścia i spokoju, czyli z wizytą u Mamy wśród jej pięknych róż.

Piwonie tak piękne, że aż żal zrywać do wazonu.

Podwieczorek z Mikołajkiem.

Czas z moim wymarzonym przedszkolakiem

Czy ktoś już może czytał i podzieli się swoją opinią? Bardzo lubię tę serię wydawniczą.

Korzystamy z chwili słoneczka i przenosimy obiad do ogródka.

Ach ta radość, czyli wzruszający powrót z pierwszej zagranicznej wymiany. Czy widzicie też radość Gucia?

Tak wygląda nasze wymarzone lato.

Gdy turyście jeszcze śpią, lokalni zaglądają w swoje sąsiedzkie kąty.

Zielone z zielonym, czyli szparagi, mizeria i pure z młodych ziemniaków ze szczypiorkiem i czosnkiem.

Przepis na serniki, kto chętny?

I chwila dla mnie. Może uda mi się przeczytać parę stron Miesięcznika Znak.

Gdy na koniec każdego długiego dnia, kiedy biegnę od obowiązku do obowiązku, w sercu noszę jedno małe marzenie — o chwili wytchnienia przy stole. Marzę o domowym jedzeniu — nie byle jakim, lecz takim, które mimo prostoty przygotowania, smakuje jak danie z najlepszej restauracji. Wykwintnym, które pachnie jak spełniona obietnica troski o siebie. Wiecie co mam na myśli? Jeżeli tak, to tutaj zapraszam po przepis.

Ostatnio nie rozstaję się z moimi nowymi butami z L37.

Chłonę inspiracje i powoli pakuję się do długo wyczekiwanej podróży.

Poznajecie ten masyw górski?

Tak powstają zdjęcia do nowej książki: SOUTH TYROL. BRUNCH | TRAVEL. Obiecuję, jak tylko zgram 3 505 zdjęć i ochłonę po wyzwaniach, jakie nam przyniosły góry, to chętnie podzielę się z Wami relacją.

Znane widoki i smaki, czyli dobrze być w swoim drugim domu!

Niezapowiedziane randki w tygodniu najbardziej cieszą!

Czy to dobry moment na oficjalne powitanie wakacji? Kto wybiera się w nasze strony? Z kim spotkam się na orłowskich alejkach?

Artykuł powstał we współpracy z markami Miele, Łaciate, L37, MDWA.

16 Odpowiedzi do “DAILY FOOD DIARY”

  1. Wiesz Zosia czekałam, bo ta rutyna twoich wpisów też mnie uspokaja. Piękny miesiąc jestem zachwycona . Proszę napisz skąd ta biała bluzka z randki z mężem. Kocham tego bloga !

    • Anito,
      dzięki za Twój czas tu🍀♥️ Taka wierna Czytelniczka to prawdziwy skarb!
      A koszula, to: art du basic

  2. Zosiu, podoba mi się Twoja koszula z paryskiej biblioteki… gdzie można taką upolować ?

  3. Uwielbiam wpisy Daily Food Diary, jak zwykle zaglądanie tu to sama przyjemność! Bardzo czekam na książkę!!

  4. Zosiu, czy Twoje pytanie – czy ktoś już czytał -dotyczy serii z Mikołajkiem?
    Jeśli tak, to już śpieszę z odpowiedzią. Syn namiętnie się w tej serii zaczytywał jak ją odkrył w 2 klasie sp. A wczoraj właśnie o niej rozmawialiśmy (teraz ma prawie 14 lat) i stwierdził: „aaa Mikołajek to był wybitny” 😄
    Tak więc gorąco polecamy.

    Ps. Powodzenia przy nowym projekcie! 😊

    • Aniu, dzięki! Mikołajka doskonale znamy, pytanie dotyczyło: Cywilizacji :)

      P.S. Dziękuję za kciuki – och, przydadzą się!!!

  5. Zosiu, co miesiąc z niecierpliwością zerkam czy jest już wpis ❤️ (plus regularnie wizyty na blogu po kolejne przepisy). Jak zawsze potrafisz przenieść czytelników w te miejsca razem z Tobą.
    Cudownego lipca!
    Pozdrowienia z Krakowa,
    M.

  6. Droga Zosiu,
    dzięki Ci za ten artykuł z ulubionego cyklu. Mój czerwiec też minął w Paryżu: z mamą, siostrą i Twoim przewodnikiem♥️
    Cudowne emocje na cudnym turnieju🎾 i piękny Paryż. David Hockney, odnowiona Katedra i zawsze dobry chleb i masło nawet w gwiazdkowych restauracjach. Niezapomniane wspomnienia.
    Pozdrawiam serdecznie tym razem z Łodzi
    Marta🤓

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.